Gdy opadnie zgiełk, elektronika zostanie w tle, gdy światło przygaśnie i zostaniemy sami. Duże dzieci wyjdą z nas by kaprysami ratować sytuację. Cieszyć się z niczego, śmiać do upadłego, nie martwić się strupami tylko żyć. Codzienność zmniejsza chęć, rujnuje marzenia, tworzy problemy. Brakuje w nas tej Bożej beztroski, chęci życia od tak po prostu, z dnia na dzień, z wiarą na lepsze jutro. Ale gdy jedno marzenie się spełni wracamy do naszej Nibylandii, jesteśmy dziećmi, szukamy guza...
wielka wojna mniejszości czyli o sobie samym
Komentarze
Prześlij komentarz