Breja, nie zapisany motłoch, szum w uszach. W około dojrzewa chamstwo oblane złocistym płaszczem uprzejmości. Krzyk rodzi się w duszy. Nieprzeczytane myśli krążą bezsilnie zostawiając za sobą szlak wulgaryzmów. Niedopowiedziane słowa ranią uszy, kształtują myśli, mówią choć ich nie słychać. Szum ptaków w powodzi klaksonów, bezmiar kolorów spadający z nieba, smród czasu, który bez ustanku goni za ogonem. Błoto pod butami bezkresu szczęścia i niosący wieści głos. Szarość i marność pod ukłonem nieba. Słońce patrzy i widzi...
wielka wojna mniejszości czyli o sobie samym
Komentarze
Prześlij komentarz