Presja dusi, nie daje chwili wytchnienia, ogranicza punkt widzenia i wzbudza strach przed porażką. Z biegiem lat człowiek zmienia przyzwyczajenia, upraszcza pewne kwestie życiowe do nie zbędnego minimum. Kiedyś było inaczej, wyższe cele, większe marzenia inny punkt widzenia. Czuje się źle w skórze dorosłego. Ktoś kto raz wyskoczy z gniazda już do niego nie wraca. Świat kreuje w nas poczucie przynależności; wyobrażamy sobie, że bez nas wszyscy w około nie dadzą sobie rady. Nie jest to prawdą. Nie trzeba na siłę szukać sobie zajęcia, patrzeć na wszystkie ręce w około i szukać kogoś kto potrzebuje pomocy. Ktoś kiedyś powiedział "rodzisz się sam i umierasz sam" i wydaje mi się, że nie ma w tym nic złego. To naturalne, że wszyscy w około czegoś od nas wymagają ale to do nas należy decyzja kto zostanie obdarzony naszym zainteresowaniem. Tylko pozostaje ta beznadziejna ludzka przypadłość - sumienie. Nie pozwala spać, myśleć, żyć bo jakoś tak wyszło... Pragnę spokoju duszy, chwili wyłączenia, braku oczekiwań, żalu wylewanego ot tak.
wielka wojna mniejszości czyli o sobie samym
Dobrze, że przy nadpalonych mostach presji, która dusi, pomiędzy wierszami codzienności, są wciąż obok nas osoby, które są w stanie oddać nam trzy życia i trzy śmierci swoje. To one otwierają swoje skrzydła, by objąć nas w chwilach takich jak ta- chwilach zagubienia, bezradności i zmęczenia.
OdpowiedzUsuń