Zbiór myśli, cudownie otwartych źrenic, jak deszczu wagony mkną ku wichru tortury. I tęsknią za suchą wodą, jutro odejdą gdy świat się uśmiechnie do Ciebie. Toczą swe słowa namiętnie jak kat, który rozpościera sieci wulgaryzmów i warg. Czerwieni się strach, łapczywie pijący opowieści spod poduszek niewiast płaczących i użala się nad losem chmur co znikają za rogiem jak to one tylko potrafią. I wstanie dzień ponownie lecz wcale gdy zanucą mu pieśń powrotną jak marsz. Cudowne będzie popatrzeć jak stykają się on i ona, wiersz i cud oka, maleńka iskra co krzyczeć nie woła. Miłość miotać się będzie w popędzie i wcale. Szemrzą słowa...
to najgorsza świątynia jaką mozna zbudować...
OdpowiedzUsuńtak...było źle...wiecznie przejmowanie się wszystkim, płacz z byle powodu, wieczna tęsknota, czekanie i żal, ból wręcz fizyczny...z czasem obojętność, zero emocji...myślałam ,ze gorzej być nie może- a jednak...teraz zastanawiam się tylko jak nazwać uczucie gorsze od obojętności?
OdpowiedzUsuń