W głębi czułem strach, podążając drogą, która nie wiadomo jaki miała mieć koniec. Napędzany adrenaliną skoczyłem w przepaść nie patrząc w dół. Konsekwencje nie miały znaczenia; ostatni odruch człowieka, który umierał emocjonalnie. Ożyłem, znalazłem sens, trwam w tęczy pozostawionej przez deszcz twych uśmiechów. Szepty drapią czule za uchem. Wiara unosi się i opada wraz z twym oddechem. Czuję spokój bo wiem, że jutro też jest dzień; dzień, który odlicza godziny do sennego marzenia...
Z szacunkiem podchodź do gór czyiś oczekiwań, omijaj łańcuchy obowiązków, sznuruj porządnie buty swojej ambicji. Wchodź zawsze od południa by mech czyiś czarnych chmur nie przekroczył twojej drogi. Na koniec ciesz się ze zdobycia szczytu ale nie myśl, że większych nie ma i możesz już odpocząć. Hartuj duszę, uchylaj komuś słońca ale to przenigdy się nie poddawaj. Czas w podróży z kimś mija szybciej. Pamiętaj by dawać to co najlepsze!
Komentarze
Prześlij komentarz