W głębi czułem strach, podążając drogą, która nie wiadomo jaki miała mieć koniec. Napędzany adrenaliną skoczyłem w przepaść nie patrząc w dół. Konsekwencje nie miały znaczenia; ostatni odruch człowieka, który umierał emocjonalnie. Ożyłem, znalazłem sens, trwam w tęczy pozostawionej przez deszcz twych uśmiechów. Szepty drapią czule za uchem. Wiara unosi się i opada wraz z twym oddechem. Czuję spokój bo wiem, że jutro też jest dzień; dzień, który odlicza godziny do sennego marzenia...
wielka wojna mniejszości czyli o sobie samym
Komentarze
Prześlij komentarz